12 dni z ayahuaską w Peru: ostateczna podróż uzdrawiająca
Udostępnij lub zapisz ten post
Pinteresta Linkedin Świergot FacebookA-Heidy-ho i serdeczne Ahoj, przyjaciele!
To ja, Will, jestem. Minęły prawie dwa lata, odkąd napisałem na blogu post na temat moich osobistych podróży. Ale po niezwykle potężnym doświadczeniu czuję entuzjazm i inspirację, aby podzielić się z wami.
Oto relacja z mojej podróży do Peru, aby usiąść z szamanami starożytnego ludu Shipibo na dwunastodniowe odosobnienie Ayahuasca w amazońskiej dżungli.
Jeśli ten post na blogu zachęci i pomoże chociaż jednej osobie w jej własnej podróży uzdrawiającej, to osiągnąłem swój cel. Mam nadzieję, że ty, drogi czytelniku, będziesz mógł rozważyć moje doświadczenia z empatią i życzliwością, gdy obnażę, co działo się w mojej głowie podczas sześciu ceremonii ayahuaski.
Bez wątpienia u każdego jest inaczej, ale takie jest moje doświadczenie…
Wisząc z moimi psami, zanim udałem się do Peru.
.Od dwóch lat planowałem wyjechać na te rekolekcje.
Mój mądry i dobry doradca, Światło , z którą współpracuję od pięciu lat, zasugerowała mi to, co pierwotnie planowałem pojechać do Peru rok temu. Skończyło się na tym, że opóźniałem swoje odosobnienie, ponieważ byłem wówczas w zbyt skomplikowanym stanie psychicznym; Popadłem w poważne uzależnienie i piłem zdecydowanie za dużo. Poczułem, że nie mam wystarczającej zdolności umysłowej, aby podjąć się tak trudnego i otwierającego doświadczenia, dlatego zwlekałem z tym.
Miałem obsesję na punkcie burzliwego związku z moją piękną, ale nawiedzoną partnerką, Carrie, i włożyłem całą swoją energię i czas w próby zbudowania zdrowej dynamiki między nami i poprawy naszej postrzępionej więzi. Kochałem ją namiętnie, ale czułem się niedoceniany i niewidoczny.
Przez rok 2023 wiele się u mnie zmieniło. Przestałem pić; w chwili pisania tego tekstu jestem trzeźwy nieco ponad 6 miesięcy, planuję wyjechać na 500 dni.
W maju wreszcie zakończyłam trzyletni związek z ukochaną. Zakończenie tego związku było dla mnie trudną decyzją, ponieważ naprawdę ją kochałem. Zaufanie zostało złamane i nie czułem się spełniony, próbując je naprawić. W końcu poczułam się nieuznana i przyjęta za oczywistość. Dotarłam do punktu, w którym poczułam, że nie mam innego wyboru, jak tylko ją opuścić, mimo że naprawdę nie chciałam.
Carrie i ja w szczęśliwszych czasach
Zakończyłam sprawę SMS-em, bo nie czułam się na siłach, żeby zrobić to twarzą w twarz.
Poczułem głęboki ból, złość i urazę, że Carrie nie podjęła działań, aby za nas walczyć, aby zapewnić mnie o tym, jak bardzo mnie kocha, a zamiast tego pokornie zaakceptowała moją decyzję, a następnie zaczęła mnie ignorować. W głębi duszy miałam nadzieję, że pojawi się u moich drzwi lub porozmawia z doradcą małżeńskim, którego zaproponowałam.
Poczułam się jak odrzucenie i pękło mi serce.
W tym czasie otrzymałam dobre wsparcie, otrzymałam miłość i pocieszenie od dwóch wspaniałych kochanków w moim życiu (nie tworzę związków monogamicznych), a także od mojego dawno zaginionego brata.
Przez kilka lat Alex i ja nie rozmawialiśmy, trzymałam się bólu „dlaczego”, a moja duma nie pozwalała mi się skontaktować. Po wymianie krótkich i niepewnych wiadomości urodzinowych na początku tego roku, rozwinął się między nami potok komunikacji i teraz mój najlepszy przyjaciel i prawa ręka ponownie pojawił się w moim życiu. To było cudowne uczucie.
Ja i Alex podczas jednej z naszych pierwszych wspólnych przygód; Filipiny w 2014 roku, cholerną dekadę temu!
W 2023 roku zrobiłem wiele trudnych rzeczy, w tym wziąłem udział w wyścigu fitness Hyrox, ale zakończenie mojego związku z Carrie było jedną z najtrudniejszych rzeczy, jakie kiedykolwiek zrobiłem. Cieszyłam się, że mogłam się skupić na odosobnieniu Ayahuaski i spędzać czas na przygotowaniach po rozstaniu.
Moje pierwsze zawody fitness, Hyrox Sydney, od prawie dziesięciu lat. Dobrze było znów wziąć udział w zawodach.
W ramach moich duchowych poszukiwań poleciałem do Peru. Moja podróż z mojej bazy w piękne Bali , miało zająć zaledwie 40 godzin.
Jedno utracone połączenie, pięć lotów i 55 godzin później wylądowałem w zakurzonym granicznym mieście Iquitos, położonym na lekko wzniesionym płaskowyżu graniczącym z potężną rzeką Amazonką.
Przybyłem zmęczony, ale podekscytowany przebywaniem wśród wibrującej energetycznej tajemnicy nowego miejsca, części świata, z którą mam ograniczone doświadczenie.
Po rzuceniu plecaka udałem się na zwiedzanie miasta. Miałem kilka dni, zanim miałem udać się w głąb dżungli, aby znaleźć mistyczne miejsce, w którym, miałem nadzieję, uleczę swoje rany i uwolnię się od ciężkich bólów, zarówno niedawnych, jak i bólu, który noszę od dzieciństwa.
Wschód słońca w Iquito.
Miałem też problemy fizyczne… Od trzech lat walczę z strasznie uciążliwą chorobą skóry, która pojawiła się po raz pierwszy w okresie ekstremalnego stresu (a szczerze mówiąc, jestem w stanie znieść sporo stresu), przez który przechodziłem.
Ten stan pojawił się i minął w tym czasie, a ja dosłownie latałam po całym świecie, aby odwiedzić siedmiu różnych dermatologów. Wydawało się, że nic nie działa, wściekłe, swędzące i nieatrakcyjne czerwone pręgi nadal zdobiły moją skórę, pojawiając się w szczególnie niewygodnych momentach. Długa podróż do Peru wywołała cholerny wybuch i cierpiałem. Poniżej kilka niezbyt seksownych zdjęć tego stanu skóry…
Te zdjęcia w rzeczywistości nie pokazują tego w najgorszym wydaniu. Mogę zaświadczyć, że samodzielne nałożenie kremu na plecy, bez lusterka, za pomocą pieprzonej łyżki, to wyzwanie logistyczne.
Siedząc w kawiarni z widokiem na potężną rzekę Amazonkę wijącą się w oddali, spotkałem Gary'ego z Hull. Miał silny północny akcent, postrzępioną brodę i dużo połataną koszulę. Oszacowałem, że był po czterdziestce.
Okazało się, że Gary był miłośnikiem Ayahuaski i twierdził, że siadał z Ayahuaską ponad dwieście razy. Zapytałem, czy zna jakieś lekarstwo z dżungli, które wyleczyłoby moją skórę, a on natychmiast i pewnie odpowiedział, że Aya rozwiąże moje problemy. Porozmawialiśmy o kilku innych dolegliwościach i wszystkie, jak twierdził Gary, zostaną wyleczone przez Ayahuaskę.
Według Gary'ego, Ayahuasca nie tylko umożliwi stawienie czoła wewnętrznym demonom, ale może także naprawić praktycznie wszystko, od wypadania włosów po raka. Miałem pewne wątpliwości, ale z pewnością byłoby wspaniale, gdybym podczas tych odosobnień mógł osiągnąć uzdrowienie fizyczne, emocjonalne i duchowe.
Spędziłem cały dzień zwiedzając miasto, a następnego dnia spotkałem się w wyznaczonym miejscu i wsiadłem do autobusu z innymi gośćmi rekolekcji, było nas w sumie 24 osoby.
Jechaliśmy godzinę i dotarliśmy do małego portu, a właściwie niskiego błotnistego brzegu, w pobliżu którego zacumowało kilka łodzi. Wskoczyliśmy na pokład rzecznej łodzi i udaliśmy się w głąb dżungli, wypatrując legendarnych różowych delfinów rzecznych, zwanych przez miejscowych Botos, które zamieszkiwały tę część Amazonki.
Kierujemy się do Amazonii.
Po krótkiej przejażdżce w górę rzeki zeszliśmy na ląd i wędrowaliśmy przez czterdzieści minut błotnistą ścieżką, aż dotarliśmy do ośrodka odosobnieniowego. Świątynia Drogi Światła . Zostaliśmy przywitani przez trzech moderatorów – mieli oni być naszymi przewodnikami po tym doświadczeniu i pomostem między nami a szamanami w tej podróży.
Dołączyła do nich rezydentka instruktorka jogi; jakiś niemożliwie dobrze wyglądająca dama o błyszczących oczach i zachwycającym śmiechu. Podczas odosobnienia od czasu do czasu łapałem ją na wkradaniu się do moich myśli.
Po zdrowym lunchu składającym się z pieczonych warzyw, lokalnie złowionych ryb i świeżych owoców (pośpiesznie zjadłem znacznie więcej niż moja porcja truskawek), udałem się do mojego drewnianego tambo, mojego pokoju w dżungli.
Bez prądu, tylko lampa naftowa do oświetlenia, jest prosto, ale przytulnie. Jest łóżko z moskitierą, hamak, biurko do pisania, mała łazienka z umywalką i toaletą, ale bez prysznica. A co najważniejsze, jest poręczna belka, na której mogę podciągać się i wieszać zawieszenie TRX – jestem za nią bardzo wdzięczny, bo dzięki niej mogę trenować w swoim pokoju.
Odkładam telefon i laptopa do sejfu, w centrum nie ma sygnału ani Wi-Fi, a szamani zalecają, abyśmy wykorzystali to jako potężną okazję do cyfrowego detoksu. Zostawiam telefon w sejfie do ostatnich kilku dni, kiedy to wyciągam go, aby zrobić kilka zdjęć – proszę o cierpliwość w związku z moimi okropnymi i przypadkowymi zdjęciami.
Należy pamiętać, że niektóre zdjęcia użyte w tym artykule nie są prezentowane liniowo. Wiele z nich zostało życzliwie udostępnionych przez innych gości rekolekcji.
W domu na kolejne 12 dni.
Po południu odbyło się nasze pierwsze spotkanie grupowe w Maloce. Maloka jest bijącym sercem centrum i jest niesamowicie imponującym okrągłym budynkiem, wzniesionym ponad dno dżungli, ze wspaniałą podłogą z twardego drewna i strzelistym dachem. To trochę jak przebywanie w gigantycznym wydrążonym grzybie.
To tutaj wieczorami odbywały się ceremonie i odbywały się sesje terapii grupowej. Claude, długowłosy, pół-peruwiański główny moderator, nazwał te sesje „Ceremonią Słowa”. Był to ciekawy facet, który nieustannie pykał z pięknie rzeźbionej drewnianej fajki.
Na początku nie byłam pewna co do Claude’a, ale z czasem go polubiłam i szanowałam jego mądrość.
Zwróć uwagę na mojego amigo medytującego w dolnej części ujęcia.
Podczas naszego pierwszego spotkania rozmawialiśmy o tym, kim jesteśmy i dlaczego przybyliśmy do tej świątyni w dżungli. Powiedziałam, że lubię pisać, kocham moje psy, przyjaciół i swoją kondycję oraz że zbudowałam karierę dzięki pasji do rozwoju osobistego poprzez surowe i pełne wyzwań podróże.
Do ośrodka odosobnieniowego zaprowadzono mnie przez mój doradca, Nuraan jako część mojej ścieżki ku uzdrowieniu traumy z dzieciństwa i zaadresowaniu moich podstawowych ran związanych z niegodnością.
Powiedziałem, że przez większość życia zmagałem się z narkotykami i alkoholem, a przez ostatnią dekadę byłem dobrze funkcjonującym alkoholikiem. Przez ostatnie kilka lat walczyłem z tym, budując zdrowe nawyki i rutynę.
Poczułem, że nie mogę sobie za bardzo ufać w przypadku przestojów, więc nie miałem żadnych przestojów – moje dni są ściśle zaplanowane, godzina po godzinie, od 6:00 do 22:00 każdego dnia, z wielomiesięcznym wyprzedzeniem.
Dobrze wykorzystałem ten czas; wydaję je na fitness, prowadzenie dziennika, prowadzenie firmy, kreatywne pisanie, praktyki introspektywne, randki, czytanie i zabawę z moimi psami.
Lubię spędzać przynajmniej jeden wieczór w tygodniu na ćwiczeniach z tablicą; ustalanie lekcji, celów i śledzenie moich nawyków.
Jeśli nagle okaże się, że mam kilka godzin nieplanowanych, często odczuwam silną potrzebę odrętwienia się narkotykami lub alkoholem. Mój mechanizm radzenia sobie polegający na budowaniu skomplikowanych, produktywnych procedur połączonych z wieloma zdrowymi nawykami DZIAŁA, ale czułem, że zbudowałem sobie klatkę i chciałem znaleźć zdrowszą równowagę.
Chociaż moje spożycie alkoholu było zróżnicowane, w kilku momentach traciłem kontrolę przez miesiące; co wieczór piję samotnie dwie butelki wina lub pół butelki wódki, sam w zaciemnionym pokoju. Kiedy trzy lata temu się rozwiodłem, sytuacja była najgorsza.
Miałem też problemy z kokainą, dwa razy było tak źle, że nie byłem w stanie przebywać w sytuacjach towarzyskich, chyba że udało mi się doczołgać się do łazienki, żeby się napić. Poczułem się tym zniesmaczony i mój sposób mówienia do siebie był okropny; Ciągle nazywałem siebie nieudacznikiem, słabeuszem, żałosnym marnotrawieniem przestrzeni. Zerwałem z nałogiem kokainowym jakiś rok temu, z wielkim trudem i okropnymi odstawieniami, i poczułem się lepiej.
Mówiłem o moim uzależnieniu od porno. Podobnie jak wielu mężczyzn, zacząłem oglądać porno w młodym wieku i całkowicie mnie to spieprzyło przez wiele lat, aż udało mi się rzucić ten nawyk (z pewnym trudem) jakieś trzy lata temu (jeśli to rezonuje z Ty i szukasz wskazówek, polecam lekturę „Twój mózg w porno” ).
JESTEM uzależniony od ćwiczeń, spędzam średnio 2-3 godziny dziennie na crossficie, bieganiu lub własnych ćwiczeniach fitness. Jest to uzależnienie, z którym nie mam problemu, chociaż zauważyłem, że jeśli nie mogłem trenować przez jeden dzień, moje zdrowie psychiczne i ogólny nastrój miały tendencję do pogorszenia się, więc prawdopodobnie w tym przypadku również potrzebna była trochę pracy.
Opowiedziałem, że odniosłem w życiu sukces, budując ponad dwadzieścia firm i zajmując się przedsiębiorczością od dwunastego roku życia. Przeszedłem od bycia spłukanym turystą z plecakiem do realizacji wielu moich marzeń; podróżuję po całym świecie, zdobywam uznanie za swoje pisanie, pomagam finansowo rodzicom, buduję mój wymarzony dom, otwieram Pierwszy coworkingowy hostel na Bali (zbudowaliśmy to od podstaw, przyjdź i sprawdź) i pracuję, kiedy i gdzie chcę.
Pracuje w: Tribal
WIEM, że mogę przejść przez niezwykle trudne rzeczy. Wykształciłam w sobie silne poczucie dyscypliny i rutyny, a dużą część mojego życia stanowi praca nad nawykami zapewniającymi sukces i introspekcja na temat tego, co działa, a co nie.
Potrafię być wobec siebie brutalnie szczera, ale tradycyjnie mój sposób mówienia do siebie i ogólna opinia o sobie były do niczego.
Duża część mojego sukcesu wynikała z poczucia głębokiego wstydu z powodu bycia niegodnym, niegodnym miłości i chęci udowodnienia wszystkim, łącznie ze mną, że zasługuję na to, aby mnie zauważono, usłyszano i doceniono.
Czułem, że mogę to osiągnąć jedynie osiągając nieskończone sukcesy, będąc nieskończenie odważnym, bez końca naciskając, ale nigdy nie byłem usatysfakcjonowany i pomimo wszystkich moich zwycięstw, po prostu nie czułem, że jestem wystarczająco dobry.
Ten rodzaj paliwa może zaprowadzić Cię tylko do tej pory, a ja chciałem znaleźć nowy sposób na zmotywowanie się, zamiast powtarzać historię, że „nie jestem wystarczający”, aby osiągać dobre wyniki.
europejski plecak
Wspomniałem grupie, że niedawno zakończyłem traumatyczny związek, który wyczerpywał mnie emocjonalnie, finansowo i energetycznie przez trzy lata. Powiedziałam, że nadal kocham moją byłą i że ta miłość przerodziła się w nienawiść i złość oraz że każdego dnia pod wpływem impulsu mówiłam „nienawidzę jej” i życzyłam jej bólu i cierpienia, kiedy pojawiała się na moim umysł, co zdarzało się zbyt często.
Nie podobało mi się to i czułem, że moje serce zostało śmiertelnie zranione; Tak bardzo kochałem tę osobę, a teraz żywiłem do niej intensywne uczucie nienawiści. Nie wydawało mi się to normalne ani właściwe, jestem raczej kochanką niż hejterką, zrobiło mi się niedobrze.
Powiedziałem grupie, że jestem trzeźwy od nieco ponad 6 miesięcy i dopiero nowo odkryta jasność i siła, które mi to dały, umożliwiły mi zakończenie mojego związku. W końcu zdałem sobie sprawę, że zasługuję na coś lepszego, ale to się nie stanie, dopóki będę pił alkohol, żeby uśpić swoje samopoczucie.
Jeśli chodzi o picie i inne odrętwiające zachowania, Carrie była moją największą motywacją. Naprawdę lubiła pić i palić marihuanę, co stanowiło ogromną część kultury naszego związku. Nie zareagowała pozytywnie na moje sugestie, abyśmy wytrzeźwieli, i była oburzona wszelkimi próbami skierowania nas na zdrowszą ścieżkę.
Powiedziałem grupie, że bardzo chcę przyjąć heroiczną dawkę Ai, że będąc tutaj, chcę dać z siebie wszystko, aby udowodnić sobie (po raz setny), że potrafię robić trudne rzeczy, że nie jestem tchórzem.
Obeszliśmy uczestników, z pewnością dynamiczną i różnorodną mieszankę, następnie dołączyli do nas maestros i maestra, czterech szamanów Shipibo (rdzenna grupa z Amazonii), którzy mieli prowadzić nasze ceremonie. Szamani emanowali surową mocą. Claude, główny moderator, przetłumaczył, gdy nam wszystko wyjaśnili.
Grupa w ostatnim dniu.
Szamani wyjaśnili, jak będzie przebiegać ceremonia i jak każdy z nich (dwóch mężczyzn, dwie kobiety) zaśpiewa nam swoje własne ikaros. Ikaro to tradycyjna pieśń uzdrawiająca i nie ma dwóch takich samych.
Szamani wyjaśnili, że w zasadzie wytykają, co jest z nami jako jednostkami nie tak, co należy wyleczyć, i „obrażają nas”, aby poruszyć ból, aby mógł się rozproszyć, i że dzieje się to w ich ojczystym języku, więc prawdopodobnie nie zrozumielibyśmy, co zostało powiedziane.
Główny szaman, który ogólnie był dość zabawny, powiedział, że planuje w przyszłości nauczyć się obrażać ludzi po angielsku, abyśmy mogli zrozumieć.
Wyobrażałem sobie, że te tradycyjne pieśni uzdrawiające wyglądają mniej więcej tak…
Hej, ho, pomóż temu panu, on za dużo pije z puszki
Yo, wey, zajmij się tym dzisiaj i odeślij im złe demony
Eee, ooo, koniec z koksem, czas, żeby się bardziej obudził
Sha, laa, pokaż mu, proszę, jak wstać z kolan
Taaa, lekarstwo dla niego, pomóż mu pokonać zły kaprys
Lee, la, kiedy się nudzi, pomóż mu sięgnąć po miecz duszy
Szamani wyszli, ściskając przy tym dłonie, a ja poczułem natychmiastową więź z pięćdziesięciopięcioletnią Larą. Było w niej coś pocieszająco znajomego.
Prowadzący przeprowadzili nas przez etykietę ceremonii. W sumie w ciągu dwunastu dni miało odbyć się sześć ceremonii.
Spotykaliśmy się wieczorami na maloce i znajdowaliśmy przydzieloną nam indywidualną matę, maty były ułożone w okrąg, jak tarcza zegara. O 6:30 miejscowa nauczycielka jogi-bogini Luana prowadziła grupową sesję jogi, aby pomóc przygotować ciało.
Każda mata miała zagłówek, na którym można było usiąść lub oprzeć głowę, jeśli się położył. Kiedy nadeszła twoja kolej na ikaro (mniej więcej co 40 minut), siadałeś z przodu maty, aby szaman mógł cię łatwo zobaczyć, ponieważ było ciemno.
Oczyszczanie jest częścią doświadczenia Ayahuaski i zostało to szczegółowo wyjaśnione. Lek wywoływał nie tylko fantastyczne wizje i momenty introspekcji lub realizacji, ale także mógł wywoływać nudności, niepokój, przerażenie i potrzebę usunięcia leku z organizmu. Jak miałem odkryć, było to jednak głębsze; wydawało się, że wymiotujemy rzeczywiste uczucia; ból, poczucie winy, samotność, oczyszczenie organizmu z emocji, których nie musieliśmy już dźwigać.
Gdybyś potrzebował zwymiotować, zrobiłbyś to do przydzielonego mu wiadra. Gdybyś musiał się wysrać, zapaliłbyś czerwoną latarkę (ostrożnie starając się nie błyskać jej zbyt mocno) i udaj się do schodów, gdzie czekało dwóch opiekunów, którzy oświetlali drogę i pomagali każdemu, kto miał problemy z chodzeniem.
Szamani przychodzili o 20:00 i po paleniu i siedzeniu w ciszy przez jakiś czas zaczynali rozdawać Ayahuaskę.
Ja i dwóch szamanów na koniec odosobnienia.
Kiedy już wszyscy wypili pierwszą filiżankę, większość ludzi paliła gigantyczne, ręcznie zwijane papierosy mapacho (organiczny tytoń z dżungli). Dym tytoniowy pomaga odpędzić złe duchy i może pomóc zażegnać niektóre nudności, które często pojawiały się po połknięciu gorzkiego smaku, czarnego jak smoła płynu.
Claude poinformował nas, że nie wolno nam ingerować w proces innej osoby. Niektórzy ludzie mogą płakać, krzyczeć, gwałtownie chorować lub miotać się. Powiedział nam, że musimy zostawić ludzi temu problemowi i skupić się na sobie. Wszystko może się zdarzyć, być może ktoś zobaczy zmarłych bliskich lub stanie twarzą w twarz z czynami, których się wstydzi, być może inna osoba zesra się lub zacznie płakać z bólu, po prostu skup się na sobie. To była mądra rada.
Dzień zakończyliśmy zmęczeni i udaliśmy się do łóżek, jutro odbyła się pierwsza ceremonia.
Ceremonia pierwsza (dzień 2)
Ranek zaczął się o 5:30, moim tambo były głównie okna i pierwsze promienie słońca wpłynęły wcześnie, czemu towarzyszyły krzyki tysiąca papug i inne dziwne dźwięki, las budzący się ze snu. Zacząłem dzień od czterdziestominutowego treningu, po którym wziąłem lodowaty prysznic i udałem się do domu mistrza, gdzie odbyliśmy pierwszą łaźnię parową.
Tutaj siedziałem pod plastikowym namiotem, siedząc na małym stołku, mieszając garnek z wrzącą wodą i ziołami, które stały na ogniu, a para i zioła połączyły się, tworząc słodko pachnącą łaźnię parową zrób to sam. Po tych łaźniach parowych podaliśmy pięć różnych eliksirów, toników zdrowotnych dostarczanych przez szamanów.
Zrób to sam łaźnia parowa.
W ciągu dnia prowadziłem dziennik, zwiedzałem okolicę, a po drugim treningu pływałem w stawie.
O 17:00 udaliśmy się na kąpiele kwiatowe, gdzie szamani polewali nas wodą z dodatkiem kwiatów i ziół.
Pyszne - och dobroć.
A potem przyszedł czas…
Gdy zaszło słońce, udałem się do Maloki i stwierdziłem, że jestem w doskonałej pozycji. Będę pierwszą osobą, która otrzyma lekarstwo i jedną z pierwszych czterech, która otrzyma moje pierwsze ikaro.
Byłem na pozycji 1, najbliżej drzwi prowadzących do łazienek, co wymagało trochę cierpliwości, bo był duży ruch.
Po jodze weszli szamani. Jedyne światło pochodziło z sześciu lamp naftowych płonących w kręgu pośrodku. Claude gestem nakazał mi podejść, a ja poderwałam się na nogi, może trochę za szybko, ze względu na moje podekscytowanie. Z szacunkiem i nieco nerwowo usiadłam przed szamanką, była to Lara, z którą poczułam więź.
Uśmiechnęła się do mnie i nalała mi pół filiżanki. Miała to być lekka ceremonia, ostrożne i delikatne otwieranie ran, tak aby oczyszczenie tych ran mogło nastąpić podczas ceremonii od drugiej do piątej, a następnie rana została zszyta podczas ostatniej ceremonii.
Przyłożyłam kubek do ust i wypiłam go w jednym. Natychmiast uderzyło mnie, że już to kiedyś piłem, chociaż byłem pewien, że w tym życiu nie piłem. Prawdziwa ayahuaska nie smakuje jak nic innego poza tym, że w jakiś sposób wydawała się znajoma… jak ciepły i pocieszający uścisk kochanka z dawnych czasów.
Wróciłem na swoje miejsce i patrzyłem, jak moi rodacy, każdy idzie po swoją dawkę, łącznie zajęło to około pół godziny. Następnie wyjęto lampy naftowe i maloka pogrążyła się w ciemności, oświetlanej jedynie okazjonalnym energicznym zaciąganiem się gigantycznych papierosów z dżungli.
Papierosy oświetlały w ciemności maestros i starożytne rysy maestrów nieziemskim, eterycznym blaskiem. Było bardzo klimatycznie.
Powoli, pewnie, czterej szamani zaczęli śpiewać jak jeden mąż ze swoich pozycji pośrodku kręgu. Mniej więcej w tym czasie zauważyłem, że lek zaczął działać.
Poczułem, jak Ayahuasca tańczy na obrzeżach mojego pola widzenia, ale pomimo tego, że ją wołałem, nie intensyfikowała moich wizji. Straciłem koncentrację i rozpraszała mnie powtarzająca się myśl, że będę potrzebować znacznie silniejszej dawki. Pomyślałem o moim bracie i mojej ukochanej Audy, mojej dziewczynie i inspirującej sile w moim życiu.
Patrzyłem przez ciemność, próbując uchwycić muzyczne wibracje wiatru, gdy pierwszy szaman przesunął się przede mną i zaczął śpiewać moje osobiste ikaro. Ich głosy były zniewalająco piękne. Poczułam, że piosenki, które dla mnie śpiewali, były przepełnione smutkiem, siłą i odpornością.
Oto przykład Icaro.
Znowu byłem rozproszony, wiedząc, że potrzebuję heroicznej dawki. Imię Carrie, robak w moim mózgu, płonęło w mojej głowie; NAPRAWDĘ się o mnie troszczyła, nagle zdałam sobie sprawę, ale nie mogłam tego okazać. Widziałam, że nie była w stanie nawiązać ze sobą kontaktu, uśmierzając swój ból niekończącą się marihuaną i piciem.
Miała do mnie żal, bo przeszkodziłem jej w odrętwieniu. Dzięki temu łatwiej było się złościć. Znowu poczułem to mocno, mogła bardziej się postarać, żeby się ze mną spotkać, zacząłem się złościć, więc wyrzuciłem ją ze swoich myśli.
Ceremonia zakończyła się o północy i wróciłem do swojej kabiny w ciemności, rozczarowany, że nie odczułem żadnych naprawdę silnych efektów ani nie widziałem żadnych interesujących wizji. Popisałam trochę i poszłam spać.
Ceremonia II Preludium (Dzień 3 i 4)
Dzień po naszej pierwszej ceremonii spędziliśmy na retrospekcjach i prowadzeniu dziennika. Większość moich rówieśników nie miała mocnych przeżyć podczas pierwszej ceremonii, ale niektórzy tak. Jedna z kobiet poinformowała, że poczuła, jak na czole otwiera się trzecie oko (w stylu Doktora Strange) i powitały ją wizje wijących się węży i niemożliwych kolorów.
Może trochę tak?
Odbyliśmy kolejną sesję rozmów grupowych, a moderatorzy wyjaśnili nam, że możemy spotkać się z nimi indywidualnie, aby omówić intencje lub bolesne punkty. Nie czułam takiej potrzeby i przeważnie trzymałam się sama, czytając w małej bibliotece, gdzie w ciągu dnia było chłodniej.
Biblioteka/część wspólna, w której przeczytałem wiele książek.
Było niemiłosiernie gorąco i spocono, ale mimo to czułem się spokojniejszy i cieszyłem się, że nie mam telefonu. Przymocowałem taśmy oporowe do ławki, powiesiłem TRX na poręcznym drzewie nad jeziorem i zabrałem się za kolejny trening. Niektórzy z moich rodaków obserwowali, jak wykonywałem dość paskudne cykle wiosłowań, dipów, much, przysiadów w kształcie litery L i burpees, podczas gdy słońce prażyło.
Włączam pompę.
najniższe ceny hoteli
Jeden z moich nowych przyjaciół nadał mi przydomek „Bestia” i przydomek, którego trzymał się przez całą podróż, co okazało się pierwszą częścią mojego uzdrowienia.
Jako dziecko bardzo ciężko było mi w szkole. Byłem potwornie prześladowany – atakowany, potykany, policzkowany, opluwany, wyśmiewany – był to obiekt wielu żartów. Nie mogłam płakać przez ponad dekadę, ponieważ jako dziecko nauczyłam się, że jeśli płaczę, prześladowcy wygrywają. Dlatego przez bardzo długi czas nie „robiłam” płaczu. Dopiero w ciągu ostatnich kilku lat udało mi się pozwolić sobie na płacz. W dzieciństwie miałem wiele przezwisk, ale wszystkie były poniżające i niemiłe. Posiadanie fajnego przezwiska coś dla mnie znaczyło i naprawdę uroniłem kilka łez później, pisząc o tym w dzienniku.
Byłam zdecydowana wykazać się odwagą podczas następnej ceremonii i wykorzystać ją maksymalnie, więc zdecydowałam się pominąć lunch (w dni ceremonii nie było kolacji), aby działanie lecznicze zadziałało na mnie mocniej.
Następnego dnia zapisałem w dzienniku swoje cele – jest to regularna praktyka, którą naprawdę lubię wykonywać. Napisałem…
Chcę; czuć się świetnie w swoim ciele i duchowości. Chcę pisać książki, chcę udanego podcastu; sposób na dotarcie do moich ludzi. Chcę co roku brać udział w zawodach fitness; sposób, żeby się zmusić. Chcę mieć bardziej powściągliwy stosunek do jedzenia i alkoholu. Chcę całkowicie pozbyć się nienawiści, złości i bólu, jakie czuję do Carrie. Chcę, żeby moja skóra była zdrowa i przewidywalna. Chcę osiągnąć swój cel 500 dni bez alkoholu. Chcę się dobrze bawić w przyszłym roku w sposób, jakiego nie miałem od czasu Covida; podróżować daleko i w nowe miejsca…
Chcę rozwijać się twórczo. Chcę być bardziej elastyczny w planowaniu, przyjąć luźną, gęsią skórkę życia. Chcę znaleźć równowagę w podróży i fitnessie, co zawsze było dla mnie trudne do pogodzenia. Chcę wrócić do moich korzeni. Chcę podróżować do bardziej odległych krain, poznawać nowych ludzi i zdobywać nowe doświadczenia. Chcę pływać z wielorybami, pojechać do Afryki, zobaczyć więcej Jedwabnego Szlaku, wybrać się na pieszą wycieczkę po Patagonii, pojechać do Burning Man.
Chcę dalej odkrywać swoją seksualność. Chcę mieć więcej psychodelicznych przeżyć, więcej cyfrowych detoksów, więcej górskich wędrówek i w końcu… komunę, kochającą mnie żonę, dzieci do wychowania i ochrony. Chcę partnera, który chce się rozwijać razem ze mną, wysłucha mnie i pokaże, że mnie docenia. Chcę rodzinę.
Następnie zapisałem swoje zamiary na wieczór, wiedząc, że wezmę drugą dawkę leku i będę ciężko pracować. Napisałem…
Dziś wieczorem moją intencją jest być odważnym. Jestem wojownikiem. Nie ucieknę ani nie odwrócę się. Jestem tu, żeby się uczyć, leczyć i znaleźć miłość do siebie. Poproszę duchy, żeby mnie nauczyły. Użyję mojego miecza duszy, aby pokonać złe duchy, jeśli się pojawią. Jeśli Carrie przyjdzie mi do głowy, postaram się złagodzić ból i pozwolić jej odejść. Osiągnę 30 stóp wzrostu i będę walczyć z bytami, jeśli zajdzie taka potrzeba, nie będę uciekać. Mam miecz i jestem gotowy. Jeśli to możliwe, odwiedzę moją ukochaną Audy, mojego brata i Chimmigi, podporę mojego życia, mojego psiaka przygodowego. Modlę się, aby duch Ai dał mi się poznać.
Chimmigi po lewej stronie, Kiki po prawej, moje szlachetne ogary bojowe.
Powtarzałem sobie kilka mantr na temat godności i ducha wojownika, a potem nadszedł czas na ceremonię, która miała zmienić życie…
Ceremonia druga (dzień 4)
Świeżo z kąpieli kwiatowej
Joga minęła mi w mgnieniu oka, wypiłem pierwszą dawkę, tym razem pełną filiżankę, otrzymałem swoje pierwsze ikaro i natychmiast poprosiłem (okazało się, że za szybko) i otrzymałem drugą filiżankę leku. Zdusiłem to, wyplułem trochę wody do wiadra, zaciągnąłem się papierosem, żeby ulżyć żołądkowi, i położyłem się, podczas gdy melodie mistrzów rozbrzmiewały wokół maloki. W oddali zbierała się burza.
Leżałam tak może dwadzieścia minut, zanim poczułam, że lekarstwo uderzyło mnie… mocno. Poczułem się, jakby ktoś uderzył mnie w brzuch, wziąłem głęboki oddech i nagle czerń nocy rozświetliły dziesiątki tysięcy szmaragdowych punkcików, rozszerzających się w linie, tworzące kolumny, zielony dach katedry rozciągający się w ciemność.
Poczułam, jak lekarstwo we mnie nabiera rozpędu i siły. Nagle przyszła mi do głowy jasna wizja; Jechałem konno, z moimi towarzyszami broni u boku, przeskakiwałem mały strumyk i rzuciłem się na wroga, poczułem czyste, niepohamowane uniesienie, niewyobrażalny dreszcz walki o życie z braćmi towarzyszącymi w bitwie, i poczułem to wspomnienie dotyczyło przeszłego istnienia lub być może przyszłego, w zależności od tego, jak na to spojrzysz. Czas nie płynie liniowo.
Ta chwalebna wizja szybko osłabła i została zastąpiona przez demoniczne duchy pełzające po kolumnach katedry i zmierzające prosto na mnie. Powiedziałem swoją mantrę…
Jestem wojownikiem i poszukiwaczem, przybywam tutaj, aby się leczyć i sprawdzić, odsuń się na bok.
Mimo to podeszli do mnie. Przywołałem swój miecz duszy, narzędzie, które wypracowałem z pomocą terapeuty, aby pomóc mi znaleźć siłę i pewność siebie, gdy uderza mnie paraliżujący lęk. Poczułem, jak głowica wchodzi mi do głowy, chłodna w dotyku, i materializuje się ostrze; ciężki, zabójczy i ozdobiony migającymi runami. Przepłynęła przeze mnie siła, poczułem, że mogę walczyć z zaciekłością stu ludzi.
Wzdrygnęłam się, demony były wszędzie wokół mnie, drapały mnie, pokazując przebłyski przerażających wizji, których doświadczyłabym, gdybym pozwoliła swojemu umysłowi podążać… całym bólem świata, znęcaniem się, nieuprzejmością, zniekształconymi częściami ciała. Zacisnąłem zęby i jęknąłem. Gdy wokół Maloki szalała burza, śpiew wzmógł się.
No dalej, stary, masz to, jesteś odważny, jesteś wojownikiem.
Poczułem, że walczę z umysłem; Nie mogłam się skupić, a myśli ciągnęły mnie w przeciwne strony. Wytężałem siły, walcząc z ciemnością. Zaczęła działać druga filiżanka, a ja nie dokonałem oczyszczenia, nie czułem POTRZEBY oczyszczenia, nie mogłem się oczyścić…
Dobra, bracie, weź się w garść.
Moje rozproszone myśli i ogromny wysiłek, jaki podejmowałem, aby zawęzić skupienie, zaczęły objawiać się w wizji. Tańczyłem z demonem z wyciągniętym mieczem. Za każdym razem, gdy mój cienisty przeciwnik był bliski pokonania, leżąc na plecach, z mieczem wzniesionym, by zadać decydujący cios, on znikał tylko po to, by zaatakować mnie od tyłu.
Wiłem się i oblałem zimnym potem, próbując skupić się na moim rozproszonym i zwodniczym wrogu i pokonać go. Nagle wziął nade mną górę, poczułam, jak lekarstwo znów przypływa, uderzając we mnie jak pociąg towarowy. Wiłam się na macie, sięgając po wiadro, ale udało mi się tylko odruchowo zakrztusić i wypluć paskudną w smaku żółć. Wizje bólu, cierpienia i wszystkiego, co było złe, uderzyły we mnie ponownie.
Leżałam kołysząc się w pozycji embrionalnej, ale to nic nie dawało. Usiadłam, wypróbowałam pozycję embrionalną po drugiej stronie maty, wyrzuciłam ramiona na wszystkie strony i poczułam się jak zwariowany facet z dmuchaną tubą z wymachującymi ramionami na złej wycieczce. Moje ciało nagle poinformowało mnie, że jeśli chcę, mogę zwymiotować lub srać, albo jedno i drugie, ale zdecydowałem się tego nie robić… Chciałem samodzielnie odzyskać kontrolę nad umysłem i zatrzymać w sobie każdą kroplę cennego leku, aby mógłby zrobić swoje. Moje ciało do mnie przemówiło. Nie martw się, szefie, mamy to.
A potem przyszedł czas na moje trzecie ikaro. Ustawiłem się w pozycji siedzącej, podczas gdy trzeci szaman, Bendito, szedł w moją stronę przez ciemność. Zaczął śpiewać, a ja kołysałam się rytmicznie w rytm muzyki. Poczułem fizyczny ból, poczułem czarną mazię przemieszczającą się po kręgosłupie i wychodzącą z czubka głowy, przyciąganą w stronę mistrza i wchłanianą przez olśniewającą białą parę.
Błoto było tak ciężkie, że poczułem się, jakbym miał na szyi 20kg ciężaru, pochyliłem się do przodu, maestro sięgnął po mnie, złapał mnie za policzek i pociągnął łyk z butelki perfum, słodko pachnącej wody z dużą zawartością alkoholu zadowolony, dmuchnął perfumami na moją głowę i twarz, wyrzucając resztki mazi. Poczułam się niesamowicie intymnie, jakbym była noworodkiem, którym ktoś się opiekuje.
Poczułam, jak ból opuszcza moje serce. I wtedy poczułem, że nagle nastała dla mnie ogromna jasność co do trudności, z którymi zmagałem się lub przed którymi uciekałem przez dziesięciolecia. Miałem wrażenie, że to jedno ikaro, trwające może sześć minut, równało się stu godzinom poradnictwa.
Wokół mnie, moich ukochanych bliźnich, wzburzonych i odwróconych, słyszałem od czasu do czasu szmer płaczu i słowa szeptane na wietrze. Poczułam obecność niektórych osób i połączenie z innymi, i zastanawiałam się, czy mogłabym telepatycznie wykonać projekcję do niemożliwie gorącej nauczycielki jogi po drugiej stronie pokoju. Pozwoliłem sobie na bezczelny uśmiech na tę myśl, po czym wróciłem myślami do stojącego przed nami zadania; przebaczenie.
Wziąłem w każdą dłoń talizman, jeden od mojego brata, drugi od mojej ukochanej Audy, mojej najdroższej miłości i istoty, której dobroć, mądrość i inteligencja emocjonalna rozciągają się tak szeroko jak starożytne morza. Poprosiłem ją, aby uzbroiła mnie w życzliwość i empatię, abym mógł wykonać trudne zadania, o których teraz myślę. Zacząłem od łatwiejszego i skierowałem myśli ku mojemu bratu, widziałem go wyraźnie w myślach. Powiedziałam mu, że go kocham, że wszystko zostało mi wybaczone i że żałuję tych lat, które razem straciliśmy. Musimy to nadrobić i obiecałem, że to zrobimy.
Następnie odwiedziłem Audy, gdyż gdy próbowałem wysłać swoje myśli do Carrie, drgnąłem jak porażony prądem elektrycznym, któremu chciałem wybaczyć. Audy stała się wyraźnie boską istotą i poczułem ogromną wdzięczność i radość, że nasze ścieżki, wyryte w strukturze samej przestrzeni, zaczęły się splatać. Jeszcze raz poprosiłam Audy, aby uzbroiła mnie w empatię. Czując się wzmocniony, spróbowałem ponownie…
Wyrzuciłem myśli z powrotem i spróbowałem odwiedzić Carrie. Ból uderzył we mnie niczym fala przypływu. Poczułem, że moja determinacja odpływa i znów chciałem uciekać. Demony wirowały na skraju mojego pola widzenia, szepcząc mi do ucha niezbyt słodkie słówka – Ona nigdy cię nie kochała, nigdy cię nie widziała, nigdy cię nie doceniła i dlaczego miałaby… jesteś porażką, jesteś niegodny.
Jeszcze raz przywołałem swój miecz duszy i wyrzuciłem rechoczące demony z mojego umysłu.
Ale myśli nadal nie znikały, poczułem, że mój mózg pracuje na najwyższych obrotach i rozpoczyna się szybkie przetwarzanie. Czy Carrie nie widziała, że ją kocham? Że troszczyłem się o nią bardziej niż o siebie, nie chciałem niczego bardziej niż tego, żebyśmy razem wzrastali w miłości i partnerstwie? Płakałam, głębokim, szczerym szlochem, opłakując śmierć partnerstwa, nad którym pracowałam przez trzy lata, wkładając w to tyle energii i serca, próbując go zbudować.
Opłakiwałem stratę domu, którego nigdy nie będziemy dzielić, i dzieci, których nigdy nie będziemy mieć. Przez trzy lata włożyłam w ten związek wszystko, co najlepsze, i w zamian poczułam się tak niekochana, tak niechciana. Siedziałem ze swoim bólem, pozwalając sobie naprawdę poczuć jego głębokość i szerokość.
Moja niepewność z dzieciństwa rzuciła się na mnie jak stado szarańczy wielkości psa, okrążyły mnie, szczypiąc i kłapiąc; Jesteś gruba i niekochana. Nie jesteś wystarczająco wysoki. Nie jesteś interesujący. Za dużo wyrażasz siebie, po prostu się do cholery zamknij. Nikt nie chce twojej miłości. Lepiej to zakończyć i się zastrzelić. Jesteś słaby. Zostaw już malokę, gdzieś tu musi być jakiś alkohol, to zabierze ból…
Czy byłem niegodny? Zacisnąłem zęby, „Nie.” i ponownie sięgnąłem po miecz duszy. Poczułem, że rękojeść wchodzi mi do ręki. Jeszcze raz sięgnąłem po Audy i sięgnąłem do jej niewyobrażalnie głębokiej studni współczucia. Poprosiłem ją, aby dała mi siłę, aby obdarzyła mnie dobrocią, abym mógł pokonać mój ból.
Po raz trzeci przeniosłem swój umysł na Carrie i zobaczyłem ją wyraźnie. Miałem wrażenie, że jestem gekonem patrzącym na nią w jej willi na Bali. Wyglądała uroczo i samotnie. Widziałem wiszące nad nią pasma smutku i żalu. Zdałem sobie sprawę, że chciałem, żeby poczuła ten żal, chciałem, żeby poczuła się zawstydzona za to, jak się pojawiła, chciałem, żeby poznała część bólu, który czułem.
Burza na zewnątrz szalała i dudniła, postrzępione błyskawice przecinały niebo, grzmot grzmotał. W tej sekundzie jednocześnie pojawił się krótki błysk jaskrawego białego światła w maloce i błysk światła w moim umyśle. Wiedziałem wyraźnie, co muszę zrobić.
Wysłałem do niej mój głos, w duchu.
Ukochany. Przykro mi, że cierpisz. Wybaczam ci. Nie mam dla ciebie nic poza miłością i współczuciem – i w tym momencie, o dziwo, stało się to prawdą.
Nie jesteś złym człowiekiem. Wszystko zostało wybaczone. Chcę, żeby wszystko było w porządku i przestanę wysyłać w Twoją stronę negatywną energię.
Wiedziałem wtedy, że zaproponuję, że utoruję drogę duchowej pielgrzymce Carrie do dżungli w poszukiwaniu przebaczenia, uzdrowienia i wzrostu, oraz że chcę się z nią skontaktować po powrocie na Bali, aby pomóc złagodzić odczuwany przez nią ból oraz przekazać kilka słów zachęty i miłości, które pomogłyby jej w jej własnym uzdrowieniu.
Objąłem ją w tym dziwnym, astralnym świecie, rozmazanym na brzegach i powiedziałem jej jeszcze raz, że ją kocham. Poczułam się lżejsza, wolna, moje serce było uzdrowione i pełne. W ciągu ostatnich kilku miesięcy często i impulsywnie powtarzałem, że jej nienawidzę, ale to uczucie teraz osłabło, a potem zupełnie zniknęło.
W tej chwili dobiegło końca ostatnie ikaro wieczoru.
Siedzieliśmy w ciemności, w ciszy przez około dwadzieścia minut, zanim ceremonia dobiegła końca i ludzie zaczęli z pewnym trudem wstawać i wracać do tambo.
Było około 23:30. Ceremonia trwała nieco ponad trzy godziny, ale wydawała się zarówno dłuższa, jak i krótsza. Powoli zebrałam swoje rzeczy i wstałam. Wyszedłem na zewnątrz, moja czołówka oświetlała drogę słabym czerwonym światłem.
Poczułem się niepewnie na nogach, prawie jakbym był pijany, ale mogłem myśleć z krystaliczną jasnością. Przemierzałem drzewa, podążając ścieżką z powrotem do mojego tambo. Po chwili zdałem sobie sprawę, że, cholera, szedłem w złą stronę. W tym momencie moja latarka zamigotała i zgasła…
Nie mogłem powstrzymać się od śmiechu, mój ojciec zawsze mi mówił, żebym miał dwie czołówki, ma maniaka przygotowań. Gdy o nim pomyślałam, poczułam nagłą falę ciepła rozlewającą się po moim sercu.
Ścieżki w dżungli w ciągu dnia
Potknąłem się dalej. I wtedy nagle moje ciało poinformowało mnie o zmianie…
Erm, szefie, nie mamy tego.
Ogarnęła mnie nieunikniona potrzeba oczyszczenia…
W ciągu następnej minuty miałem zamiar wymiotować i srać. Byłem zagubiony, wokół mnie słychać było dźwięki dżungli i było cholernie ciemno. Na szczęście księżyc nad głową zapewnił trochę światła i udało mi się dotrzeć do tambo w samą porę.
Po kilku chwilach podwójnego smoka poczułem się lepiej, nawet dobrze… prawie jakby właśnie trafiła mnie bomba MDMA. Poczułam się kochana, kreatywna i trzeźwo myśląca. Prowadziłam dziennik przy świetle świec, pisałam do późna w nocy i pisałam listy do najważniejszych osób w moim życiu, łącznie z Carrie. Wiedziałem, że nie odnowimy naszego partnerstwa, ale mimo to miałem coś do powiedzenia – było uzdrowienie do zrobienia i poczułem na tyle współczucie, że chciałem to zainicjować.
Dzienniki przy lampie naftowej.
Nie chciałam już być odpowiedzialna za kogoś innego. Wspierałem Carrie finansowo, żeby mogła się na niej skupić rozwój osobisty , ale zbyt dużo czasu spędziła na odrętwieniu, odwlekaniu rzeczy, które obiecała mi zrobić, i paleniu trawki. Poczułam entuzjazm związany z moją przyszłością, bez ciężaru kochania kogoś, kto mnie nie doceniał i nie mógł dotrzymać słowa. Poczułam nagłe i ogromne poczucie wolności, „wszystko może się zdarzyć” i bardzo mi się to podobało.
Miałem jednak nadzieję, że ja i Carrie spotkamy się w przyszłości, dojdziemy do porozumienia i być może stworzymy podwaliny pod przyszłą przyjaźń. Kiedy siedziałem w dzienniku, zdałem sobie sprawę, że zawsze będę ją kochał, ale pozostanę przy swoim wyborze: wybiorę siebie, swój rozwój i szczęście zamiast kogoś innego lub jakiejś istoty – w tym przypadku Teamstera, niezbyt udanego duetu to byłem ja i Carrie. Poczułam spokój i byłam z siebie dumna, że postawiłam siebie na pierwszym miejscu i uwolniłam się od obsesji na punkcie prób, aby nasz związek działał.
Ceremonia 3 (Dzień 5)
Następnego dnia spędziłem czas wokół małego jeziora z innymi gośćmi i odbyłem kilka naprawdę interesujących rozmów. To było piękne, jak wszyscy otworzyli się na siebie i zachowali dla siebie przestrzeń. Atmosfera była niezwykle bezbronna i dobrze było dzielić się nią tak otwarcie.
Ceremonia 3 dotyczyła dla mnie prawie całego mojego dość skomplikowanego dzieciństwa i jeszcze nie skończyłem jej przetwarzać, dlatego też zdecydowałem się nie wdawać w szczegóły tego, co wydarzyło się podczas mojej trzeciej ceremonii. Wystarczy jednak powiedzieć; Odkryłem wspomnienia, o których istnieniu nie wiedziałem, i przeżyłem na nowo traumatyczne wydarzenia. Udało mi się znaleźć więcej miłości i zrozumienia dla siebie, przeżywając na nowo to, co przeżyłem. Wierzę, że będzie to potężny krok na mojej drodze do uzdrowienia.
W swoim dzienniku zapisałam jedną rzecz, którą chętnie się podzielę poniżej…
„Chcę mojej Mamy” – zawołałam nagle i mimowolnie w myślach. Zdałem sobie sprawę, że jest to zdanie, które myślę lub wypowiadam często i impulsywnie. To mały chłopiec we mnie czuje się niewysłuchany, zminimalizowany i niebezpieczny. Uświadomiłam sobie, że teraz MOIM zadaniem jest pielęgnowanie i słuchanie Williama, pomaganie mojemu wewnętrznemu dziecku w uzdrowieniu, a nie zminimalizować jego ból. Nie wystarczy wskazać na moje wspaniałe obecne życie i powiedzieć –
Widzisz, wszystko się udało – muszę przyznać się do bólu, przez który przeszedł, aby nie pogrzebać strachu i całkowicie opuszczonej samotności, przez które przeszło moje wewnętrzne dziecko. Moim zadaniem jest chronić to dziecko, pomagać mu czuć się bezpiecznie, kochanym i docenianym za całą jego cudowną dziwność. Żeby wiedział, że zamorduję, kurwa, każdego, kto spróbuje go skrzywdzić. Już nigdy nie zostanie poniżony, nigdy więcej nie zostanie upokorzony. Muszę go poinformować, że wszystko w porządku, może wyjść, mam go.
Wykonuję pracę nad wewnętrznym dzieckiem w domu na Bali.
Dzień 6
Następnego dnia obudziłem się po zaledwie dwóch godzinach snu i wykonałem dość powolny trening. Po ceremoniach do południa zachowywaliśmy ciszę, więc łaźnie parowe i śniadania przebiegały w miłej atmosferze. Podczas lunchu spotkałem się z innymi ludźmi i dowiedziałem się o niektórych ich doświadczeniach… Pewien mężczyzna, uprzejmy i wesoły amerykański dżentelmen, który miał ponad siedemdziesiąt lat i nigdy w życiu nie próbował żadnych substancji, opowiedział mi, jak urodził też, a potem zamienił się w kobrę, żerując na energii w pomieszczeniu.
Inny młody człowiek połączył się z czasem, przestrzenią, dźwiękiem, zapachem, wzrokiem i stał się częścią pierwotnej zupy wszechświata. Powiedział, że było to najbardziej znaczące doświadczenie w jego życiu.
Jedno z doświadczeń, które moim zdaniem naprawdę ilustruje uzdrawiającą moc Ayahuaski i wzmacniającą empatię, było następujące: jeden z mężczyzn opowiedział mi, jak był świadkiem bardzo traumatycznego wydarzenia, które przydarzyło się jego ojcu. Miał mgliste pojęcie o tym wydarzeniu, ale podczas ceremonii WIDZIAŁ je i poczuł wyraźnie z perspektywy ojca. Dzięki temu mógł okazywać wielką empatię ojcu, który przeżył ewidentną traumę, oraz wybaczyć ojcu pewne złe zachowanie, które z kolei spowodowało dla niego traumę. Nie mógł się doczekać ponownego nawiązania kontaktu oraz okazywania większej życzliwości i zrozumienia dla swojego taty. Myślałem, że to było piękne.
Kilku innych członków tej grupy było bardzo, bardzo chorych, a jedna nieszczęsna osoba przez większość podróży myślała, że umiera. Inny człowiek, doświadczony psychonauta, został pochowany przez miliardy lat, połączony jedynie z oddechem i nie mogąc się poruszać, głęboko pod ziemią.
Kilka osób niczego nie doświadczyło.
Podczas naszych rozmów grupowych dzieliliśmy się tym, co czujemy i domyślaliśmy się, co mogą oznaczać nasze wizje. Niektórzy byli podekscytowani, inni sfrustrowani. Dnia 7 i 8 odprawialiśmy ceremonie w kolejne noce i w te dni pościliśmy – jedząc tylko śniadanie. Byłem podekscytowany możliwością zejścia głębiej.
Popołudniowe rozmowy grupowe
Dzień 7 i 8
Napisałam w swoim dzienniku podróży:
Dziś, potężna Ayahuasko, mam nadzieję z tobą porozmawiać… Pragnę zostać obdarowanym opiekunem, spotkać się z moim duchowym przewodnikiem. Pragnę zagłębić się w swoją przeszłość, poczuć prawdziwą miłość, otrzymać mądrość. Przychodzę gotowy otrzymywać i dawać. Jestem odważny, zdolny i silny. Jestem pierdolony Will Hatton.
Czekamy na poranne kąpiele parowe i eliksiry.
Bardzo miło spędziłem czas w ośrodku odosobnieniowym, zasypiając przy dźwiękach dżungli i budząc się o 6 rano wraz z pierwszymi promieniami świtu. Każdego ranka robiłem kilka podciągnięć w tambo, a następnie rozpoczynałem 40-minutowy trening siłowy, używając TRX i kilku taśm oporowych. Dobrze było się ruszać i chociaż moje cardio wyraźnie spadało – jest po prostu za gorąco, żeby robić burpees lub skakać – czułem, że nie tracę siły, co było moim głównym zmartwieniem podczas odosobnienia.
Cięcie owoców
Moja skóra była okropna, niesamowicie swędziała i wściekła pomimo pięciu zimnych pryszniców dziennie… Szamani posmarowali mnie balsamem złożonym z dwudziestu różnych roślin i było trochę lepiej, ale szczerze mówiąc, nadal było okropnie i nieprzyjemnie. Postanowiłem potraktować to jako ćwiczenie medytacyjne, aby uniknąć drapania lub wkurzenia się na to i spróbować wyobrazić sobie, jak opuszcza mnie podczas kilku następnych ceremonii.
Ceremonia 4 (Dzień 7)
Dziś wieczorem aya uderzyła mocno. Ikaros ponownie wyciągnął ze mnie czarny szlam, a ja wypuściłem pióra na ramionach, zamieniając się w wronę i przeleciałem nad mityczna wyspa Japonia .
Wiedziałem, że moja bogini księżyca jest gdzieś na dole, podróżując autostopem i wędrując przez krainę Wschodzącego Słońca. Trzymałem talizman, który mi dała, czując, jak promieniuje ciepłem w moją dłoń, po czym schyliłem się i zanurkowałem przez pasma chmur, szukając jej poniżej. Znalazłem ją siedzącą nad rzeką i przelałem jej miłość, mając nadzieję, że zrozumie, że wroną byłem ja.
Audy jest pieprzoną boginią w Japonii
Na moim drugim Ikaro stało się coś innego. Nagle poczułem, że rozumiem, co szaman śpiewa. Ogarnęła mnie przemożna potrzeba wymiotowania poczucia winy, wstydu i bólu, który w sobie noszę, więc przeczyszczałam się długo i mocno, po czym wyczerpana położyłam się na macie.
Wpatrując się w misterny drewniany dach, w tym momencie zdałem sobie sprawę, że po prostu KOCHAM kochać… Jestem kochającą i ofiarną osobą i poczułem, jak miłość we mnie wzmaga się i wzrasta, rozciągając się na wszystkich moich bliźnich w maloce, i dalej, do całego Peru, całej Ameryki Południowej, całego świata…
Błyszcząca biała bańka zaczynająca się od mojej klatki piersiowej, otaczająca wszystko miękką i delikatną energią. To było miłe uczucie. Poruszyłam palcami u nóg, wracając do swojego ciała, leżąc spokojnie na macie i nie rzucając się dzisiaj dziko. Piękne kolory tańczyły pod moimi powiekami, wszystko było fraktalne, jak widzenie kwasowe, ale delikatniejsze, bardziej tajemnicze; kształty wirujące w ciemności.
Rzeczywiście spotkałem się z moim przewodnikiem duchowym. Pantera śnieżna. Usiedliśmy na szczycie skały, z widokiem na góry Karakorum rozciągające się ze wszystkich stron. Porozmawialiśmy trochę, a on udzielił wskazówek. Każę go wytatuować na dłoni, żebym dobrze pamiętał, co mi powiedział.
Kiedy w moim umyśle pojawiały się wizje, które mi się nie podobały, wypuszczałem skoncentrowany strumień powietrza z zaciśniętych ust – jest to technika, o której czytałem, a wizje rozpraszały się, jak przy zmianie kanału telewizyjnego.
Powlokłem się do pozycji siedzącej, wyczuwając zbliżającego się z ciemności trzeciego szamana. Druga filiżanka leku płynęła na mnie z mocą. Szaman kołysał się jak tańcząca kobra, głowa na jedną stronę, potem na drugą, a ja podążałem za rytmicznymi ruchami. Moja głowa wydawała się ciężka, utrzymywana w miejscu energetycznymi więzami, więc szaman mógł wydobyć czarną mazię poruszającą się z mojego żołądka, wątroby, serca i wzdłuż kręgosłupa aż do czubka głowy, przyciągniętą w stronę szamana. Splunął, usuwając wydobywający się ze mnie toksyczny muł. Śpiew nabrał mocy, głębi, po prostu więcej… Przeczyściłem. Twardy. Wymiotowałem raz po raz. Poczułam, że wymiotuję, chcąc odrętwić się alkoholem i narkotykami, żeby nie czuć bólu, który noszę, byłam tego pewna.
Później, z powrotem w swoim tambo, rozkoszowałem się kojącym romansem pisania przy lampie naftowej i napisałem tę sekcję, aby podzielić się z tobą, drogi przyjacielu. Niestety, gdy piszę, światło zaczyna mrugać. Potrzebuję więcej oliwy, ale jest 3 w nocy i powinnam spać, bo jutro kolejna ceremonia.
Pewnej nocy po ceremonii leżałem na szczycie tego małego drewnianego molo i obserwowałem księżyc.
Ceremonia 5 (Dzień 8)
Intencja: Dlaczego mam uzależnienia? Aya, pomóż mi odnaleźć spokój…
Zostałem przeniesiony w czasie o 25 lat. Poczułem się gruby i pamiętałem swoje dzieciństwo z głębokimi i strasznymi szczegółami. Nagle zyskałem więcej zrozumienia w związku z moim obecnym uzależnieniem od ćwiczeń. Zwykle trenuję co najmniej 2-3 godziny dziennie. Przetworzyłem więcej elementów mojego związku z Carrie; brak poczucia, że jesteś trzymany, doceniany i bezpieczny w związku. Poczułem się znacznie mniej zły i zraniony niż wcześniej, a resztki bólu i złości rozpłynęły się wraz z dalszym uświadomieniem sobie.
Nagle NIEKOŃCZĄCE się fale ziewania wstrząsnęły moim ciałem, czułam, że mózg mi zaraz eksploduje, to było nieprzyjemne. Walczyłam z ciałem i nie mogłam nawet usiąść… Leżałam, przewracając się i przewracając. Słyszałem, jak jeden z moich bliźnich krzyczał ze smutku raz po raz. Próbowałem mu się przedstawić, objąć go w świecie astralnym, zaoferować miłość i pocieszenie.
Przez całą ceremonię świadomość napływała coraz szybciej…
Uświadomiłam sobie, że bardzo martwię się rzeczami, które się nie wydarzyły – np. katastrofy i że mam tendencję do katastrof, więc mogę zaplanować wyjście, zrobić plany, których nie potrzebuję.
Uświadomiłam sobie, że muszę ćwiczyć wdzięczność za to, co mam, m.in. dobry wzrok, zamiast obawiać się, że coś stracę.
Uświadomiłem sobie, że jednym z moich darów jest introspekcja i że przez całe życie kodowałem siebie, aby się ulepszyć.
Uświadomiłam sobie, jak często gubię nić, gubię chwilę obecną, a kluczem jest oddychanie. Próbowałem już medytacji. W pewnym momencie udało mi się osiągnąć passę 100 dni, ale wydawało mi się to trudne, nudne i często wywoływało we mnie uczucie zirytowania. Dręczyło mnie poczucie, że po prostu nie robię tego dobrze. Jest to jednak praktyka, którą chcę przywrócić do swojego życia – 10 minut dziennie przez 30 dni to mój plan… Pozwoli mi to zejść głębiej podczas przyszłych podróży medycznych, jestem tego pewien, pozwoli mi się zatrzymać, uspokoić, i wzmocnić mój uchwyt na nici.
Dzień 9
Chciałem iść do domu. Było gorąco, cholernie swędziło mnie i pokryły mnie czerwone pręgi, ręce miałem zniszczone, czułem się fatalnie i wyczerpany. Chciałem pojechać do Carrie, żeby zrozumiała, jak się przez nią poczułem, ale wiedziałem, że to minie, i starałem się uspokoić. Kilka ostatnich ceremonii sprawiło, że poczułem się zmęczony i niespokojny. Chociaż ceremonie były niesamowicie uzdrawiające i potężne, otworzyły wiele drzwi, które w przeszłości zatrzasnąłem i było wiele do przetworzenia.
Umówiłem się z Claudem na rozmowę 1:1. Powiedział mi, że wcześniejsze wychodzenie jest niebezpieczne i niewskazane, rana jest otwarta i wciąż się oczyszcza, zostanie zamknięta dopiero na 6. ceremonii.
Ja z dwoma moderatorami, Claudem i Ambą, na koniec odosobnienia
gdzie się zatrzymać w Austin
Rozmawialiśmy o powodach wielu moich działań. Claude poradził mi, że szukanie potwierdzenia w obliczu przekonania, które nie jest prawdziwe (nie jestem wystarczająco odważny, niewystarczająco silny, nie dość godzien) nie jest sposobem na życie.
Claude powiedział mi, że powodem, dla którego zajęłam pierwszą pozycję w kręgu, było to, że wyczuł, że można na mnie polegać. Bycie pierwszym i bycie najbliżej drzwi, przez które wchodzili i wychodzili ludzie, było wyzwaniem i wymagało siły. Szamani dostrzegli to we mnie i celowo mnie tam umieścili. Poczułem się zaszczycony. Poczułam, że mój ogień, moja surowa i nieograniczona energia, moja niezachwiana stabilność były widoczne dla uzdrowicieli i poczułam się z siebie dumna.
W swoim dzienniku napisałem:
Jestem wojownikiem, który był i który znowu będzie. Jestem godny, silny, zasługuję na miłość. Moje przekonania z dzieciństwa, że nie jestem tego godna i że muszę się wykazać, posłużyły mi jako paliwo i popchnęły mnie do wielkiego sukcesu w przedsiębiorczości i życiu. Ale już jestem tego godny i muszę znaleźć paliwo, które pali się mniej i wydziela mniej dymu. Muszę znaleźć inne sposoby na motywację, zamiast opowiadać sobie historię, że jestem niczym i nikim.
Ceremonia 6 (Dzień 10)
Ostatnia ceremonia była spokojniejsza. Dziś wieczorem nie miało być drugiej filiżanki lekarstwa. Ikaros były łagodniejsze, bardziej przypominały kołysankę niż naprawdę mocne i potężne śpiewy, które towarzyszyły środkowym ceremoniom. Umiejętnie, z wielką miłością i zręcznością, szamani zaśpiewali każdemu z nas swoje ostatnie ikaro. Poczułem, że rana się zamyka. To było miłe uczucie.
Podsumowanie (dzień 11 i 12)
11. dnia zabrano nas na wycieczkę po wzgórzu do innych projektów Świątyni; ponowne zalesianie i permakultura. Mieliśmy obfite zbiory i odkryłem gwiezdny owoc, pieprzoną atrakcję w moim życiu. Poniżej znajduje się zdjęcie, na którym rozkoszuję się czystą orgazmiczną pysznością, jaką jest gwiezdny owoc. Jeśli, tak jak ja, nigdy tego nie próbowałeś; musisz to zmienić.
Najważniejszy punkt wycieczki? Może…
Spędziliśmy dzień na wolnym powietrzu, odbyliśmy ostatnią sesję terapii grupowej, a następnie cieszyliśmy się końcową kolacją z dużą ilością kurczaka, sałatką i truskawkami, podczas której dołączyli do nas szamani.
Obfite żniwo
Kilku gości wykonało piosenki lub wiersze, mój kumpel Keith śpiewał nam serenadę na trąbce, a ja wstałem i wygłosiłem krótką mowę wdzięczności dla szamanów. Patrząc im każdemu w oczy, powiedziałem…
Chcę ci podziękować za poprowadzenie nas przez tak niesamowite i zmieniające życie doświadczenie.
Chcę podziękować za napoje o wątpliwych smakach (poranne eliksiry).
Na lekcjach japońskiego (jeden z szamanów znał trochę japoński, którego często używał dla efektu komicznego).
Za przekształcenie mnie w ptaka i zapewnienie mi najlepszej przejażdżki w moim życiu.
Za pocieszanie mnie w ciemności, gdy się bałam.
Masz wiedzę, moc, której my nie mamy, i chcę ci podziękować za hojność, jaką dzielisz się z nami i pomagasz nam wyzdrowieć.
Ja z dwójką maestr, Larą w zieleni i ich dwoma asystentkami – twórcami eliksirów, kremów i kąpieli kwiatowych.
Ostatniego dnia Shipibo rozłożyli swój targ, a my kupiliśmy kolorowe i umiejętnie wykonane rękodzieło, aby ich wesprzeć.
Cholernie podoba mi się ten gobelin.
Po targu i ostatnim śniadaniu opuściliśmy dżunglę i wróciliśmy do Iquitos. Spędziłem tam dwie noce przed rozpoczęciem bardzo długiej podróży powrotnej na Bali.
Poczułem, że wiele zyskałem dzięki swojemu doświadczeniu. Siedzenie z Ayahuaską to najlepsza rzecz, jaką kiedykolwiek zrobiłem, aby zaangażować się w introspekcję i kreatywność. Miałem wiele realizacji, a wiedza to potęga. Wiedza umożliwia zmianę. Od tej pory planuję co roku brać udział w cyfrowym detoksie i rekolekcjach z medycyną roślinną i już zarezerwowałem sobie 10-dniowy rekolekcje w San Pedro w Ekwadorze w maju.
Praktyczność odosobnienia Ayahuasca
Dieta
Coś, o czym nie wspomniałem w powyższym poście, to dieta. Na dwa tygodnie przed zażyciem Ayahuaski należy odstawić alkohol, wszelką aktywność seksualną, wszystkie narkotyki, w tym marihuanę i grzyby, wieprzowinę, sól, cukier, kofeinę. Jest jeszcze wiele innych rzeczy, których należy przestrzegać, ale najważniejsze są powyżej, co oznaczało, że w okresie poprzedzającym odosobnienie moim jedzeniem były przeważnie jajka, trochę kurczaka, trochę ryb, trochę warzyw i niewiele więcej. W dni ceremonii najlepiej jeść tylko śniadanie. Przez dwa tygodnie po odosobnieniu należy także powstrzymać się od większości z powyższych. Dokładnie to, co obejmuje dieta, różni się w zależności od zaleceń szamanów i ośrodków odosobnieniowych, więc przeprowadź badania, ale wiedz, że prawdopodobnie będziesz musiał wprowadzić pewne zmiany w swoim życiu i diecie przed i po odosobnieniu Ayahuasca. Przygotowanie wymaga poświęcenia, ale warto.
Książki do przeczytania
Oto kilka książek, które przeczytałem przed wyjazdem lub w ośrodku odosobnieniowym i które dostarczyły mi przydatnych informacji…
Wybór ośrodka odosobnieniowego
Są tysiące miejsc, w których można zrobić Ayahuaskę. Zalecam dokładne rozeznanie i wybranie ośrodka odosobnieniowego w dżungli, a nie eleganckiego hotelu.
Polecam wybrać dłuższe odosobnienie, a nie tylko kilka dni (odosobnienia 3,5,7-dniowe są powszechne), ponieważ jest to przytłaczające doświadczenie i najlepiej jest przeprowadzać wiele ceremonii przez długi okres czasu, aby umożliwić optymalną refleksję i integrację .
Na koniec zasugerowałbym, że o wiele więcej niż 24 osoby, które uczestniczyły w moich rekolekcjach, byłoby zbyt wieloma osobami. I to jest oczywiste; znajdź prawdziwego szamana, a nie jakiegoś białego gościa z dredami, który w wolnym czasie uczy życia.
Ostatnie przemyślenia na temat doświadczenia
Zwiedzanie Świątynia Drogi Światła było niesamowitym doświadczeniem i nie tylko czuję, że pomogło mi się wyleczyć, ale także czuję, że mam silniejsze połączenie z moim kreatywnym mojo po elemencie detoksu cyfrowego podczas podróży.
Podczas odosobnienia zapełniłem półtora dziennika, czyli czterysta stron, i to samo w sobie było dla mnie niezwykle potężne i przydatne. Zapisywałam WIELE rzeczy w dzienniku i w końcu poczułam, że jestem gotowa opisać swoją dotychczasową historię życia; dobry, zły, brzydki, niesamowity.
Próbowałem tego kilka razy i zawsze kończyło się to niepowodzeniem, nie mogłem wymyślić, jak napisać o niektórych bardziej gównianych rzeczach, które mi się przydarzyły. Wreszcie o drugiej w nocy, po jednej z ceremonii, spisałem wszystko, jak to się stało. Robiąc to, poczułem, jak spadł ze mnie ogromny ciężar i nie mogę się doczekać dalszej pracy nad tym projektem.
W amazońskiej dżungli zostawiam za sobą moją tendencję do minimalizowania bólu, pozwalając sobie i mojemu wewnętrznemu dziecku przytulić, zobaczyć, poczuć i uzdrowić. Uwolniłem wiele nienawiści, wiele bólu, urazy i złości. Czuję się zmieniony. Czuję inspirację do bycia zdrowszym i do dalszej pracy nad zdrowymi nawykami. Nie chcę już drętwieć. Chcę być świadomy we wszystkim, co robię. Mam dla siebie więcej miłości i cierpliwości.
Stanąłem przed wyzwaniem, ale wychodziłem z nim z większym zrozumieniem moich podstawowych ran oraz większą miłością i akceptacją wobec siebie. Wytężyłem się, zaglądając w miejsca, które były dla mnie bardzo trudne, i kilka razy kopnięto mnie w tyłek.
Uzdrowiłam swoje złamane serce.
Miałem piękne i przerażające wizje. Miałem nowe informacje o sobie, swoich wyzwalaczach i związkach, które mogłem teraz wykorzystać w moim osobistym uzdrowieniu i rozwoju. Miałem jasny plan, co chcę robić w ciągu najbliższych dwunastu miesięcy. Poczułam się żywa, odmłodzona i wypełniona miłością do siebie i ludzi w moim życiu. Czułem się dobrze.
Podczas odosobnienia poznałem niesamowitych ludzi i nie mogę się doczekać, aby w przyszłości ponownie spotkać się z niektórymi z nich na całym świecie.
Podczas rekolekcji były CZTERY urodziny, a ostatniego wieczoru pojawił się tort!
Czuję się pełen humoru, energiczny, bezczelny i pewny siebie. Ja też czuję się gotowy, żeby wrócić do domu. Wykonałem tutaj dobrą robotę, zaangażowałem mojego ducha wojownika. Mogę teraz pracować nad uzdrowieniem. Chcę szybko wyzdrowieć, nie chcę się tarzać… Chcę to zrobić. Czuję się sprawny, silny, zdrowy. Chcę w dalszym ciągu jeść mniej cukru, aby sobie z tym poradzić. Wydaje mi się, że zidentyfikowałem czynniki wyzwalające u moich rodziców, których nie chciałem omawiać w tym poście na blogu, ale z którymi mogę teraz poprawić swój kontakt.
Czuję się spokojny z Carrie, ponieważ zebrałem swoje myśli w list, który jej wyślę. Życzę jej wszystkiego najlepszego i naprawdę chcę, żeby znalazła szczęście, zdrowie i spokój. Zawsze będzie miała miejsce w moim sercu i zawsze będę się o nią troszczyć.
Jestem bardzo wdzięczny za wielu wspaniałych ludzi, którzy sprawili mi radość w ciągu ostatniego roku; Alex, Audy, Ria, Clair, Mark, Trevor, Wells, Max, Aiden, Tomas, Livia, Syzzle, Rachel, cały mój zespół… Mam w swoim kącie wielu niesamowitych ludzi i czuję się gotowy, aby podjąć się kolejnego rozdziału.
Jeśli dotarłeś tak daleko, dziękuję za przeczytanie mojej historii i jeśli zdecydujesz się wyruszyć na własne odosobnienie Ayahuasca… Życzę ci szczęścia, przyjacielu!